poniedziałek, 17 września 2012

Czas...

Oj, teraz dopiero rozumiem, co mieli na myśli ludzie, mówiący, że po dzieciach widać jak szybko upływa czas! Ala niedługo skończy osiem miesięcy! Każdy dzień, każda godzina mijają tak szybko... Czasem chciałabym móc nacisnąć pauzę żeby móc przeżywać pewne chwile dłużej, żebym mogła się nimi w pełni nacieszyć...

Moja córcia potrafi już samodzielnie siedzieć. Turla się też we wszystkie strony i to z pełną świadomością! Jak tylko dojrzy coś interesującego w oddali to tak się obraca, tak kombinuje, że za chwilkę już znajduje się w upatrzonym miejscu! Oczy trzeba mieć nie tylko wokoło głowy ale najlepiej też w piętach :D Zaliczyła już nawet upadek z łóżka. Na szczęście nie groźny... Obróciła się na brzuch i zsunęła na podłogę. Najadłam się strachu i wyrzutów sumienia... Nic się nie stało a Ala nawet nie płakała tylko była bardzo zdziwiona faktem, że znalazła się niżej niż zwykle. Od tej pory nie składamy łóżka. Dziecko szczęśliwe buszuje na nim a ja obserwuję ją i oczom własnym nie wierzę jak sprytne może być tak małe dziecko!

Przesiadłyśmy się już na spacerówkę bo podróże w gondolce zaczęły się robić niebezpieczne. Ala chciała siedzieć a przy pokonywaniu krawężników czy wzniesień niebezpiecznie chybotała się na boki. W spacerówce jest przypięta i szczęśliwa, że tak wiele szczegółów teraz może dostrzec :D

Po jakichś dwóch tygodniach od odkrycia faktu, że można siedzieć Ala potrafi podeprzeć się ręką żeby nie upaść i powoli sama próbuje się podnieść! Gaworzy jak najęta, śmieje się (jak i dziwi) bardzo głośno ale i potrafi się wściekać kiedy coś jest nie po jej myśli :-) Nie raz sama wybucham głośnym śmiechem na jej reakcje :-) Jedyne co mnie dziwi to fakt, że wciąż nie ma ani jednego zęba. Dziąsła wyglądają inaczej niż zwykle ale nic się przez nie przebić nie chce. Poczekamy jeszcze trochę...

A teraz trochę narzekania... Wróciłam do pracy :( Strasznie ciężko zostawiać mi Alę co rano. Jeszcze gdybym mogła pójść do pracy ze świadomością, że jest ona pod dobrą opieką to byłoby mi trochę lżej.
Teściowa zbliża się już do 80-tki a do tego jest schorowana więc nie ma możliwości zająć się tak małym dzieckiem. Szwagierka też, póki co, zdrowotnie nie da rady zająć się Alą. Pozostaje nam moja mama, która od wielu lat nie pracuje. Niestety ma problem z alkoholem... W pierwszym tygodniu mojego powrotu do pracy udało jej się spędzić z Alą dwa dni (po trzy godziny). Na trzeci dzień już nie była w stanie wypowiedzieć jednego zdania więc jej podziękowaliśmy. Na szczęście siedemnastoletni brat Ali był u nas na wakacjach więc mógł się nią zająć.

Kolejne dwa tygodnie Ala była z tatą, który wykorzystał swój urlop "tacierzyński".  No i znów nadszedł moment kiedy i ja i tata Ali musieliśmy pójść do pracy. I znowu moja mama wytrzymała dwa dni - w trzecim w ogóle nie przyszła. Dobrze, że istnieje coś takiego jak urlop na żądanie... Od czwartku ja siedzę na L4 bo jakimś trafem (może ze stresu) wlazło mi coś w ramię i nie mogę się normalnie poruszać ani nawet obracać głową.

Korzystając z dni wolnych, przejdę się do żłobka (Ala ma tam zaklepane miejsce od stycznia 2013) żeby rozeznać się jakie są koszty i kiedy jak najszybciej mogliby ją przyjąć. Szlag mnie trafia na samą myśl, że dziecko mając niepracującą babcię będzie musiało zostawać pod opieką obcych ludzi!!! Ale będzie to, na pewno, bezpieczniejsze niż przebywanie z moją mamą...

Cholerne pieniądze! Tak niewiele więcej jest mi ich potrzeba żeby móc powierzyć Alę w dobre,sprawdzone ręce... No ale cóż, jakoś sobie poradzimy!

Poza tym wszystkim, muszę zauważyć, że czuć już jesień... Na dzisiejszym spacerze zauważyłam, że ziemia pachnie już inaczej. Że większość plonów jest już zebrana. No cóż, pozostaje mi czekać jak Alicja zareaguje na śnieg i zimę :D

Na dziś, to już chyba wszytko z siebie wyrzuciłam :) Najnowsza porcja zdjęć poniżej:













Blessed be!

piątek, 3 sierpnia 2012

Pół roku...

Dawno nic nie napisałam... No cóż, to pewnie dlatego, że jestem mamą :D Ala codziennie absorbuje mój cały czas co najmniej do 21-szej. Później robię rzeczy, które zalegają od dłuższego czasu albo po prostu odpoczywam, czytając inne blogi czy grając w Simsy na fb :P

No ale! Alicja skończyła już pół roku! Jest już dzieckiem, które potrafi bardzo głośno się śmiać ale i dosadnie pokazać, że coś jej się nie podoba. Wpycha sobie stópki do buzi, sama trzyma butelkę i uczy się pić z kubeczka Doidy. Próbuje już sama siadać, chociaż bez podparcia przewraca się na boki. Kiedy ją podnoszę, prostuje nóżki i z miną zwycięzcy stoi wyprężona i zdaje się mówić 'patrz mamo jaka ja już jestem duża!' :-))) Posadzona na kolanach odpycha się jak tylko stópkami wyczuje podłoże, więc nie raz ręce mnie bolą od utrzymywania jej :D No i łapie i mooooocno ciągnie wszystko, co znajdzie się w zasięgu jej rączek (obrus na przykład). Słoiczkowe żarełko bardzo jej pasuje i wcina wszystko, co podsunę jej do buzi (oprócz potraw dyniowych i królika). Widać też po jej zachowaniu, że gdzieś tam, w czeluściach dziąseł zaczynają 'kiełkować' ząbki. Tarmosi dziąsłami wszystko, co wpadnie jej w ręce, ślini się jak buldog i budzi się w nocy z potrzebą przytulania. Oj nie jest już malutkim niemowlaczkiem, który tylko sobie leżał i uśmiechał się słodko kiedy się na nią popatrzyło.


Jednak do napisania dzisiejszego posta skłoniła mnie jedna istotna sprawa, która w związku z Międzynarodowym tygodniem karmienia piersią przewija się przez wiele blogów. Czarownica A. na swoim profilu na fb podrzuciła link do innego bloga Moniki, która w świetny sposób opisała jak wyglądają problemy emocjonalne związane z karmieniem. Niestety tzw. 'środowisko' wysyła mamom bardzo sprzeczne opinie. Szykanowane są zarówno matki, które karmią butelką ale też te, które 'mają czelność' karmić piersią w jakimś publicznym miejscu. Pokolenie naszych mam też nie za wiele wie na ten temat bo w czasach kiedy ja przyszłam na świat nikogo nie obchodziło jak będzie karmione dziecko. Moja mama na przykład nie karmiła piersią bo ja trafiłam do inkubatora i laktacja została zaburzona już na samym początku... Potem musiała walczyć o mleko w proszku bo przecież było na kartki! Pomagała jej koleżanka, która miała rodzinę w Niemczech i dostawała mleko w paczkach...

Ala jest karmiona metodą mieszaną. Niestety ja nie otrzymałam wsparcia ani w szpitalu, który obwieszony jest plakatami na temat karmienia piersią, ani od najbliższych. Kiedy martwiłam się, że mam za mało pokarmu położna zaproponowała, że mogą Alę dokarmić i tak się zaczęło. W domu też słyszałam 'daj jej butelkę bo po co ma tak ryczeć'. Koleżanka, która wiele mi pomogła i jestem jej za to bardzo wdzięczna, niestety w kwestii karmienia się nie spisała. Sama przestała karmić w czwartym miesiącu... Mimo to, wciąż walczę o moje karmienie. Ala dostaje mm dwa razy dziennie, przed spacerami. Koło 15-tej je słoiczkowy obiadek a poza tym dostaje pierś. Od urodzenia nie dostaje smoczka i kiedy potrzebuje uspokojenia czy bliskości przystawiam ją do piersi (to chyba lepsze niż kawałek silikonu, prawda? ;) ). Chociaż tyle mogę zrobić. Przed snem, jeden raz w nocy, rano i ze dwa razy w ciągu dnia cycusiamy sobie i opróżnia obie piersi do zera. Nie potrafi się tym najeść na dłużej ale cieszę się, że nie zrezygnowałam z cycusia.

Piszę to, bo może jakaś przyszła mama (a może nawet tata!), która to przeczyta, będzie wiedziała, że nie należy się poddawać. Jeżeli coś z karmieniem nie wychodzi to może warto popytać koleżanek, które karmią piersią, co i jak robią. Warto też zgłosić się do doradcy laktacyjnego albo położnej. Nie potępiam też mam, które karmią wyłącznie mm. Różne są w życiu sytuacje i różne poglądy. Każdy wybiera tak, jak mu pasuje albo jak sytuacja pozwala.

Niedługo wracam do pracy i karmienie Ali znowu ulegnie zmianie. W pracy, raz dziennie, będę odciągać pokarm, żeby utrzymać laktację na w miarę podobnym poziomie jak teraz. Ale sama ta sytuacja mnie przeraża... Zostawić ją na tyle godzin??? Z moją mamą, która sama jest przerażona tym faktem... Ale jakoś trzeba będzie to przeżyć bo żyć za coś trzeba. Jeszcze 'tylko' dwa lata i Ala pójdzie do przedszkola :D Jakoś to będzie bo być musi...

Na koniec tradycyjnie trochę fotek.

Blessed be! :)














niedziela, 27 maja 2012

Dzień Matki...

To był mój pierwszy w życiu Dzień Matki :) Patrzyłam na uśmiechniętą od ucha do ucha Alę i nadal nie mogę uwierzyć, że JESTEM MAMĄ i że to maleństwo to moje dziecko! To naprawdę niesamowite, że to moje 'dzieło'... :D Tak samo jak wciąż nie mogę się nadziwić jak szybko takie dziecko się rozwija i jak z dnia na dzień się zmienia.

Ale nie tylko ona, ja też się zmieniam i inaczej patrzę na świat. Zmieniły się moje priorytety i moje potrzeby. Oczywiście dostosowują się do potrzeb Ali. Ale co najfajniejsze - mnie się to podoba :)
Przestałam zaprzątać sobie głowę sprawami mało istotnymi jak np. utracone przyjaźnie, układy w pracy czy przegapione koncerty. Teraz cieszę się każdą chwilą, którą spędzam z moją córką, celebruję każdy jej uśmiech czy nową umiejętność. Stałam się do bólu monotematyczna ale jeśli komuś to przeszkadza to mam to gdzieś :P Teraz już rozumiem mamy, które godzinami mogą gadać o swoich dzieciach a sama chętnie przysłuchuję się takim rozmowom bo przecież zawsze mogę dowiedzieć się czegoś ciekawego, co pomoże mi w wychowaniu mojego dziecka :)

A dziecko to właśnie kończy cztery miesiące! Przecież ja dopiero co robiłam test ciążowy a tu już od czterech miesięcy Ala jest na świecie! :D Gada już tyle, że buzia jej się nie zamyka, głośno komentuje wszystko co ją otacza, a kiedy ją noszę albo karmię, mocno i pewnie przytula się i trzyma mamy. Kiedy w wózku jeździ w pozycji półleżącej (co by mogła lepiej otoczenie poznawać) próbuje już się podciągać do siadania, podczas snu obraca się na boki a rano przeważnie budzi się 'do góry nogami' czyli obrócona o 180 stopni do pozycji w jakiej ją położyłam. Rączki to świetne zabawki, co raz częściej złączone albo trzymające jakiś śliniaczek czy pieluchę (no i osła oczywiście!). No i w końcu najważniejsze - od czterech dni Ala je 'słoiczki' czyli jabłuszko i marchewkę! Jedno i drugie pochłania jakby od urodzenia nic innego nie jadła. Otwiera buzię i przysuwa główkę do łyżeczki niezgrabnie próbując zgarnąć z niej pyyyyszną papkę. Ubaw mam po pachy ale i łzy wzruszenia mimowolnie cisną się w kącikach oczu :)

Dziecko mi się starzeje i nic tego nie zmieni :P Pozostaje mi tylko cieszyć się patrząc jak rośnie i pomagać jej w pokonywaniu przeszkód, które musi pokonać. No i przytulam i całuję to moje maleństwo kiedy tylko się da bo za parę lat to już będzie dla niej 'siara' i o takie czułości będę ją musiała dłuuuugo prosić :D Tymczasem spadam spać bo dziecię nie zrozumie, że mama niewyspana i chce jeszcze trochę pospać :)

Blessed be! :)











wtorek, 1 maja 2012

Trzy miesiące...

Ala skończyła już trzy miesiące! Ja nie wiem kiedy to minęło... Jest już taka fajna :-))) Od soboty (tak jakby wiedziała, że już pora na kolejne kroki w rozwoju) zaczęła tak nawijać jakby miała zaraz zacząć normalnie mówić. Wyraźnie coś nam wciąż opowiada w tym swoim "alicjańskim" języku :D Śmieje się od ucha do ucha i zauważa co raz więcej szczegółów w otoczeniu. Zaczęła się baaardzo uważnie wszystkiemu przyglądać i oczywiście komentować wszystko co obserwuje. Największy ubaw mam na spacerach kiedy głośno reaguje na każde mijane drzewo, które widzi nad swoją głową, a mijamy ich dziesiątki spacerując naszą osiedlową alejką tam i z powrotem :D Najbardziej spodobała jej się wierzba płacząca i rozgadała się tak, jakby zobaczyła jakiś ósmy cud świata.
Co raz bardziej rośnie sterta za małych ubranek. Z rozmiaru 50-56 przeszłyśmy już na 62-68. A pucuś z niej niesamowity! Na szczęście mieści się w normach :D No i nadszedł w końcu moment na ssanie kciuka! Ala jest "bezsmoczkowa" więc teraz zamiast piersi zaczęła uspokajać się kciukiem. A kiedy jest głodna potrafi tak tego kciuka ssać, że odgłosy, które wtedy wydaje zagłuszają czasem telewizor :D Dzięki temu też rzadziej płacze. Usamodzielnia mi się dziewczyna!

Dni mamy już fajnie poukładane więc mijają nam spokojnie ale niestety za szybko. Noce są baaaardzo spokojne bo Ala potrafi przespać nawet 10 godzin! Oczywiście to zależy ile zje przed zaśnięciem. Jeżeli się budzi w nocy to tylko na szybkie karmienie, które trwa 10-15 minut więc nie jest źle. Śpi grzecznie w swojej gondolce z nami w pokoju ale zawsze nad ranem ląduje ze mną w łóżku i dosypiamy sobie jeszcze godzinkę czy dwie razem. Ala oczywiście jest wtedy przyklejona do cyca i na zmianę ssie i śpi :) Uwielbiam te chwile! Myślę, że w tym tygodniu Ala przeniesie się już na noc z gondolki do łóżeczka. Dopóki była malutka to wolałam, żeby miejsce, w którym śpi nie było zbyt przestronne i żeby jak najmniej różniło się od warunków znanych jej z brzucha mamy ale ładnie śpi w ciągu dnia na naszym narożniku więc chyba nie ma lęku przestrzeni :D Będzie miała w łóżeczku swojego ukochanego osiołka więc myślę, że nie powinno być problemu :)

Obawiałam się czy sobie poradzę z "obsługą" takiego małego człowieka ale stwierdzam, że jeśli kobiety nie dotknie depresja poporodowa czy jakiś inny problem to instynkt macierzyński podpowiada nam rozwiązania. Tak jakby "instrukcja obsługi niemowlęcia" była gdzieś zakodowana w mózgu a poród wyciągał ją na wierzch i uaktywniał :D Teraz zaczynam mieć obawy jak to będzie, kiedy Ala będzie już chodzić, mówić i wymagać dużo więcej zaangażowania i organizowania jej czasu ale mam nadzieję, że też w jakiś magiczny sposób sobie poradzimy :)

W zeszły weekend pojechałam w końcu na uczelnię. Byłam pełna obaw czy Ala zniesie spokojnie rozłąkę ze mną na aż tyle godzin ale okazało się, że z tatą też jest super mimo, że tata nie daje cyca :D Musiałam w końcu się tam pojawić bo to już ostatni semestr i trzeba pozaliczać wszystko żeby sobie potem spokojnie przystąpić do obrony. Był to też dla mnie rodzaj odskoczni od codzienności co bardzo dobrze mi zrobiło. Oczywiście jakieś 90% czasu myślałam co też tam Ala z tatą porabia ale jednak zmiana otoczenia i spotkanie ze szkolną ekipą pozwoliło mi psychicznie odpocząć. Szkoda, że to już końcówka... Naprawdę fajna ekipa mi się tam trafiła a wiem, że po skończeniu studiów ciężko będzie się już spotkać bo zawsze komuś nie będzie pasował termin czy też coś tam komuś wypadnie. Takiej śmiechoterapii jaką mam na uczelni życzę każdemu :D

Muszę stwierdzić, że fajnie jest być mamą :-))) Mimo, że przez wiele lat zapierałam się, że nie chcę mieć dziecka i że się nie nadaję na matkę, teraz nie wyobrażam sobie już życia bez Ali. To najpiękniejsze, co mi się w życiu przytrafiło. Wywróciła cały mój świat do góry nogami i totalnie zmieniła priorytety. Tak serio, chociaż może to głupio zabrzmi, to mimo moich 32 lat, dopiero teraz poczułam się dorosła a może raczej dojrzała. Dopiero teraz wiem, że mam po co i dla kogo żyć. Wszystkim niezdecydowanym polecam :-)))

Blessed be! :-)













poniedziałek, 12 marca 2012

Zaczęło się...

Alutka ma już 6 tygodni i ponad 4 kilo wagi :) Niestety wszelkie prognozy, że da mi popalić sprawdzają się od tygodnia... Od wtorku Ala ma katar, kolki i zaparcia. Wszystko to złożyło się na brak jej snu w ciągu dnia i widoczne podenerwowanie. We czwartek nie spała przez 13 godzin :( Męczy się bidulka okropnie. Przez katar ciężko jej się oddycha i ewidentnie ją to denerwuje. Brzuszek wciąż daje o sobie znać, mała się wygina, pręży i stęka. W piątek poszłyśmy więc do lekarza bo bardzo martwił mnie ten brak snu. Obejrzał ją, osłuchał i stwierdził, że jest zdrowa, katar nie jest groźny a na kolki zalecił odstawienie mleka modyfikowanego, którym czasem Alę dokarmiam. Guzik to pomaga :( I bądź tu mądry i pisz wiersze. Kombinuję już czego mam nie jeść a co jeść żeby Ali było dobrze, podaję jej 'koprowe' herbatki i zalecone medykamenty, masuję i przytulam i wszystko na nic. Co najlepsze, wczoraj wieczorem była tak głodna, że zdecydowałam się na podanie jej butelki mleka. Wcześniej wykąpałam maleństwo, podałam herbatkę i leki, oczyściłam nosek i po wypiciu całej butli zasnęła i to na 7,5 godziny!!! Spała spokojnie i mocno. I co tu teraz myśleć???

Poza tymi problemami Ala jest cudowna! :-))) Z dnia na dzień robi się coraz bardziej kontaktowa. Świadomie się uśmiecha a kiedy się do niej mówi odpowiada artykułując samogłoski, robiąc do tego takie minki, że pękamy ze śmiechu :-))) Widać jak szybko postępuje jej rozwój. Pojawiły się już pierwsze łezki, coraz dłużej potrafi utrzymać główkę w pionie a wczoraj, leżąc na brzuszku, podniosła się na rączkach :) Godzinami mogę ją obserwować, dziwiąc się przy tym jak mądrze natura to wszystko poukładała :)

Przeraża mnie tylko fakt, że nieubłaganie zbliża się dzień, kiedy będę musiała zostawić moją córcię na wiele godzin i wrócić do pracy :( Póki co, cieszę się każdą chwilą, która z nią spędzam i poświęcam jej, bez odrobiny żalu, każdą swoją chwilę.

Blessed be :)

Uwielbiamy spacerować :)

A ku ku :-)))

He he :-)))

Pierwszy kwiatek na Dzień Kobiet :)

Uśmieszek :)

czwartek, 23 lutego 2012

Ala...

Jutro Alutka skończy cztery tygodnie. Kiedy to zleciało??? Czas przy niej mija mi niesamowicie szybko. Nawet kiedy śpi to ja, często zamiast odpocząć czy zrobić coś pożytecznego w domu, stoję i patrzę na nią i na miny, które przez sen są jeszcze zabawniejsze niż kiedy Ala nie śpi :-) "Gada" przez sen, czasem popłakuje, a jeszcze częściej śmieje się od ucha do ucha :-))) Zastanawiam się wtedy co może śnić się takiej małej istotce, która tak niewiele jeszcze przeżyła. Może pełny mleka cycuś? :-)))

Widać już jak się zmieniła odkąd pojawiła się na świecie. Urosła na tyle, że niektóre ciuchy są już na nią za małe, patrzy prosto w oczy i odwraca się w moją stronę kiedy ja znikam z jej pola widzenia i uśmiecha się już bardziej świadomie niż jeszcze tydzień temu :) Czekam tylko aż zacznie reagować na swoje imię :) Nadal jednak jest jeszcze taką małą kruszynką, której ubieram śpiochy "new born" a pieluchy 1-ki są jeszcze za duże. Niestety 1-ka 1-ce nie równa. Używałyśmy już np. zielonych pampersów, które były prawie dobre a teraz kupiłam białe i są sporo za duże. Bardzo chwaliłam sobie też pieluchy z Tesco ale ponieważ nie miałam czasu żeby tam podjechać poleciałam do E.Leclerca. Niestety kompletny brak wyboru pieluch w rozmiarze 1. Od 2 wzwyż było kilka firm a 1-ki tylko białe Pampersy. Z resztą w innych sklepach też jest ich dużo mniej niż innych rozmiarów a czasem nie ma wcale. Nie rozumiem dlaczego...

No a poza tym nachwaliłam się ostatnio jak to bardzo grzecznie i regularnie spędzamy czas więc Ala postanowiła mi w tym tygodniu pokazać, że nie będzie tak różowo :-))) W niedzielę zaczęły się wzdęcia i chyba zaparcia. Płacz co godzinę, brak kupki i prężenie się trwały dwa dni (pomógł Espumisan dla dzieci i herbatki z kopru włoskiego). Nie wiem czy przez to rozregulowała sobie tryb dnia ale przez kolejne dwa dni spała po godzinie, może półtorej. Więcej czasu mijało też od przebudzenia do ponownego zaśnięcia. Wczoraj i dziś musiałam dokarmiać ją sztucznym mlekiem bo przy tak częstych pobudkach nie nadążam z produkcją pokarmu :( Mam tylko nadzieję, że to się unormuje i będziemy mogły zostać przy karmieniu piersią. Chciałabym karmić ją tak jak najdłużej - nawet po powrocie do pracy.

Zaczęłam już też werandowanie i najpóźniej od poniedziałku zaczniemy chodzić na spacery :) Tata Ali chodzi do pracy a po pracy remontuje mieszkanie ale znajduje też czas na "rozmowy" z córą i cierpliwie nosi ją na rękach kiedy ja nie mogę podejść albo żeby mnie odciążyć :) I tak mijają nam kolejne dni. Obserwujemy się i uczymy się siebie nawzajem. Wciąż nie mogę się nadziwić jak to możliwe, że to ja (oczywiście nie sama :P ) stworzyłam a potem urodziłam tego kochanego Bąbelka a teraz jestem dla niej Mamą :)

Blessed be! :)

Pokąpielowy relaksik :)

Smerfetka :-)))

Nie ma jak u Taty :-)))

Zadowolona po kąpieli czekam na cyca :-)))

No nareszcie! :-)))