niedziela, 8 sierpnia 2010

Sierpień...

Piękny, sierpniowy, letni dzień... Dzień spędzony z Tatą. Nie pamiętam kiedy spędziliśmy ze sobą tyle czasu i to tylko we dwoje :) Już dawno nie mieliśmy okazji, żeby sobie tak po prostu pogadać. Pojechaliśmy sobie na mały wypad do lasu. Stęskniłam się już za tym widokiem. W zeszłym roku bywałam w lesie bardzo rzadko a  w tym roku, tak w sumie to wcale :( A ja przecież tak bardzo kocham las! Wyruszyliśmy na poszukiwanie grzybów, ale tak, jak się spodziewaliśmy, nie znaleźliśmy prawie nic :P


Mimo to, sam fakt, że mogliśmy sobie połazić wśród drzew nastroił nas bardzo pozytywnie :) Zaczęliśmy wędrować od drogi krzyżowej :)


I tak, spacerowaliśmy sobie dalej, rozmawiając o życiu i podziwiając odradzający się, po niszczycielskiej sile ognia, las...


Po ponad trzygodzinnej wędrówce, bogatsi o trzy kępki mchu, dziewięć grzybów i milion pajęczyn, postanowiliśmy pojechać jeszcze na działkę żeby nakarmić Misię :)


Kotka, jak nigdy, łasiła się, mruczała i prosiła o głaskanie. Tata nie mógł się nadziwić co ją naszło, że zaczęła tak nagle domagać się uwagi?!? Aż w pewnym momencie zagadka czułości tej małej kotki rozwiązała się sama :) Misia została mamą! Nie udało nam się bliżej obejrzeć kociaków, bo schowane są w swego rodzaju budzie, wybudowanej specjalnie dla kotów, żeby mogły się schronić przed deszczem czy zimnem. Jak się okazało służy ona świetnie jako kojec :) Tata skwitował to jednym zdaniem - "...trzeba będzie przywozić więcej mleka..." :D No tak, a za kilka dni, małe pewnie zaczną buszować po całej działce :)


Po podlaniu pomidorków, zabawie z kotem i dłuższej obserwacji maleńkiej nornicy, buszującej po trawniku w poszukiwaniu pysznej dżdżownicy, postanowiliśmy pojechać zjeść coś pysznego :) Trafiliśmy do świetnej jadłodajni StekChata. Lokal urządzony w stylu country, z siedzeniami zrobionymi z siodeł i pysznym jedzeniem, na pewno zyskał we mnie stałą klientkę. A jeżeli nie uda mi się zaglądać tam zbyt często, to na pewno będę ją polecać znajomym! Podaję więc LINK do ich stronki :)

 
I tak minęła mi ta pierwsza sierpniowa sobota. Jeszcze rano zastanawiałam się co mam ze sobą zrobić żeby jakoś przetrwać ten dzień, siedząc w domu i zdając sobie sprawę, że już za kilka tygodni przestanie on być moim domem... Cóż... Decyzje zostały podjęte, nadszedł więc moment aby powoli przygotowywać się do zmian jakie czekają mnie w najbliższym czasie. Oby były one zmianami na lepsze...

A na koniec tego dłuuugiego posta - Coma "Sierpień" - bo pasuje zarówno do pory roku jak i mojego nastroju...