niedziela, 20 czerwca 2010

Porażka...

Nigdy nie podejrzewałam, że aż tak bardzo odczuję na sobie to korporacyjne gówno... Kto wie czy nie wniesiemy sprawy do sądu... Poprosiliśmy o pomoc a zostaliśmy potraktowani jak zdrajcy... Do tego osoba, o której myślałam, że jest nam przychylna okazała się członkiem "obozu wroga". Tak czy inaczej, zyskałam kolejne potwierdzenie, że to nie mój świat. Gdyby nie te cholerne kredyty, które trzeba spłacać z miejsca złożyłabym wypowiedzenie. Ale niestety życie nie jest takie proste... Nie wiem co dalej zrobić z tą chorą sytuacją. Z jednej strony chcę walczyć i pokazać tej bandzie sterowanych debili, że nie można traktować ludzi jak marionetki a z drugiej strony nie mogę pozwolić sobie na pozostanie bez pracy... Na pewno będę dużo uważniej rozglądać się za pracą. Rozpuszczę wici wśród wszystkich znajomych, bo zostać tam nie mam zamiaru. Póki co, będziemy obmyślać wspólną strategię. Strategię przetrwania a potem wydostania się z tego bagna...

A tak z innej beczki, kilka fotek z poprzedniego weekendu. Kościół w Katowicach i okolice hotelu w Bełchatowie. Nie udało mi się niestety zobaczyć tego miasta bo hotel znajdował się z dala od cywilizacji. Może jeszcze kiedyś nadarzy się okazja...