sobota, 27 lutego 2010

Księżycowa sesja...

Sympatyczny dzień, prawie w całości spędzony z dobrą kumpelą :) Fajnie tak czasem, po babsku, spędzić czas. Przebierając w ciuchach, gadając i śmiejąc się z byle powodu. Takie odstresowanie po ciężkim tygodniu :)

A łatwo nie było... Ale źle też nie. Udało mi się osiągnąć coś bardzo ważnego. Coś co pozwoliło mi poczuć się w miarę pewnie w pracy a przy tym jeszcze zrobić kolejny krok w życiu. Wiele stresu mnie to kosztowało i mam nadzieję, że warto było. W poniedziałek powinny wyjaśnić się wszelkie wątpliwości co do zmian czekających nas wszystkich w wydziale. Oj będzie ciekawie... Aż się boję... Ale szkoda nerwów na rozmyślanie - co ma być to będzie i trzeba się będzie przyzwyczaić!

A za oknem pełnia! Kochany mój Księżyc znów pokazał się w całej okazałości i jeszcze dał się sfotografować! :) Starałam się pochłonąć od niego jak najwięcej energii :) A oto dzisiejszy bohater: