piątek, 19 lutego 2010

Sting...

Wieczór ze Stingiem. Płyta "If On A Winter's Night...". Tajemnicza, spokojna, wyspiarska. Idealna na ten piątkowy, deszczowy wieczór. Zaskoczyła mnie! Bardzo pozytywnie! Odpoczywam przy niej. Przede wszystkim psychicznie... Deszcz kapiący za oknem idealnie zgrał się z dźwiękiem trąbki i głosem Stinga. Piękne to... Zmykam posłuchać jeszcze przed snem...

stingwintersnight.com

czwartek, 18 lutego 2010

Wybory...

Zastanawiam się dzisiaj nad sposobem, w jaki oceniam ludzi. Powiedziałam wczoraj coś, czego sens dotarł do mnie w środku nocy. Opowiadając o niedawno poznanej osobie, zwróciłam uwagę na sposób, w jaki osoba ta się wysławia. Tak, to jest jedno z moich natręctw... Nie potrafię puścić mimo uszu błędów, jakie padają z ust moich rozmówców. Dbałość, o chociaż w miarę poprawną wymowę, to taki mój "świr" :) No i przyszedł moment kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać. Dotarło do mnie, że może zbyt dużo uwagi poświęcam na to JAK ktoś do mnie mówi a nie na to CO mówi. Ale, kurka-blaszka, co ja mogę za to, że kiedy facet mówi "poszłem" to ja dostaję gorączki!?! I w tym momencie kompletnie przesłania mi to fakt, że mówi o tym, jak poszedł pomagać chorym dzieciom jako wolontariusz!!! I że robi to już od ośmiu lat! Nie... Ja stwierdzam, że facet jest do kitu bo nie potrafi poprawnie mówić po polsku... Przecież to głupie... Chyba... Przecież tak wiele wartościowych osób mogę przez to w życiu ominąć. Tak wiele ludzkich zalet może mi umknąć...

niedziela, 14 lutego 2010

14 lutego...

Trudny dzień... Najpierw ostatni egzamin tej sesji. Na całe moje szczęście zdany! No i pierwszy semestr studiów zaliczony. Ogromnie się cieszę bo bałam się, że nie podołam. Wiele osób jeszcze utwierdzało mnie w tym przekonaniu. A dziś udało mi się udowodnić im, a przede wszystkim sobie, że dałam radę! Że jestem jeszcze coś warta... Że mogę jeszcze coś w życiu zdziałać, zmienić...

Później kino. Avatar... Film powalił mnie na kolana! I nich sobie ktoś mówi, że to Pocahontas. Oby więcej takich Pocahontasów powstawało! Jeszcze nigdy nie byłam świadkiem takiej ciszy w kinie. Nikt nie gadał, nikt nie szeleścił, ogólna zaduma nad tym co się dzieje na ekranie. Ludzie urzeczeni wyświetlanym obrazem wpatrywali się w ekran nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła! Niesamowite. Film, moim zdaniem, niesie za sobą przesłanie. A to się ostatnio bardzo rzadko we współczesnym kinie zdarza. Nie będę go tu opowiadać bo to trzeba obejrzeć samemu. Trzeba widzieć tę krainę i patrząc na nią, zastanowić się nad tym co się na ekranie dzieje. Wiem jedno, że na pewno pójdę do kina na ten film jeszcze raz!

Szkoda tylko, że w takim nastroju i w takiej atmosferze przyszło mi spędzić ten kinowy czas... Jeśli komuś jest w moim towarzystwie źle, to po jaką cholerę ze mną lezie?!? Żeby mi spieprzyć dzień? A do tego Walentynki... Nie wiem czy nienawidzę ich dlatego, że tak mi się niefajnie teraz porobiło w życiu czy za ten fałsz i wciskanie nam kitu i kiczu na każdym kroku! A może już z tego wyrosłam? Kiedyś lubiłam ten dzień... Ale wtedy byłam jeszcze młodziutką kobietką... Teraz mam swój bagaż doświadczeń i trochę inne spojrzenie na takie sprawy jak miłość czy związek dwojga ludzi. Dziś, dużo bardziej liczy się dla mnie przyjaźń, zaufanie, szczerość czy fakt, że mogę liczyć na kogoś bliskiego. Cóż... Może następnym razem pójdę do kina w towarzystwie kogoś kto będzie się cieszył, że spędza ze mną czas...