piątek, 23 kwietnia 2010

Korporacja...

Ja nie pasuję do tego całego korporacyjnego shitu! I nie chcę się w to wpasować. To nie jest mój świat! Przez ostanie dwa lata próbowałam się do niego dostosować ale nie udało mi się. Dzisiaj dostałam tego dowód. Nie potrafię być fałszywa, nie umiem kłamać dla własnych korzyści i nie donoszę na kolegów. Błąd! Nie będzie nagrody! To jest jakieś chore i nienormalne! Poddaję się... Muszę zmienić pracę... Tylko gdzie szukać tej, w której będę się czuć choć trochę dobrze?

A do tego czuję, że jestem sama... Z całym tym badziewiem dookoła. I przestaję sobie z tym powoli radzić...

wtorek, 20 kwietnia 2010

Psim okiem...

Dziś skończyłam czytać "Sztukę ścigania się w deszczu"... Poruszyła mnie ta książka. Tym bardziej, że oprócz ciekawej i bardzo życiowej historii opisuje jeszcze dwa, bliskie mi wątki: psią miłość i wierność oraz fascynację wyścigami :) Walka człowieka o to, co w życiu ważne i sposób w jaki jest ona opowiedziana potrafią skutecznie przykuć do tej książki. I spowodować, że zaczniemy zastanawiać się nad tym, co w życiu jest tak na prawdę istotne... Poniżej jedna z ważniejszych myśli Enzo...

"Uczcie się słuchać! Błagam was. Udawajcie, że jesteście psami podobnymi do mnie i wolicie słuchać innych niż okradać ich z historii, jakie mają do opowiedzenia..."

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Refleksja...

W sobotę wybrałam się na spacer. Spacer po swoim mieście. Żeby zobaczyć jak wygląda w nim wiosna. Ostatnie wydarzenia i typowo wyspiarska, a nie Polska pogoda, chyba jakoś przysłoniły to, co działo się w przyrodzie. Kiedy wstałam rano i zobaczyłam zieleń trawy połyskującą w słońcu zdałam sobie sprawę, że w końcu przyszła wiosna! Nareszcie... W związku z tym, po południu wzięłam aparat, koleżankę i poszłyśmy połazić. Dookoła wszystko zaczęło zakwitać, kolory nasycone i świeże dzięki duuuuużej ilości wilgoci jaką ostatnio rośliny otrzymały, ludzie spacerujący i uśmiechnięci a jednak jacyś zamyśleni... Na ulicach i alejkach mimo, że tłoczno, było jednak bardzo spokojnie. Wszyscy rozmawiali po cichu, tak, jakby nie chcieli czegoś zakłócić, komuś przeszkadzać...

I wtedy zaczęłam dostrzegać trzy zupełnie nie wiosenne kolory: biel, czerwień i czerń... Gdziekolwiek by nie spojrzeć wszędzie wiszą flagi. A im bliżej centrum miasta tym ich więcej. Chyba pierwszy raz przyjrzałam się jak to u nas w mieście wygląda. Przez cały ten tydzień widziałam tylko drogę na przystanek autobusowy i z powrotem. Tacy już jesteśmy, że chyba tylko narodowe tragedie potrafią nas łączyć, ale widać to na każdym kroku... Na każdym bloku, na samochodach, witrynach sklepowych, wszędzie widać jakieś oznaki narodowej żałoby. Dlaczego, jednak dopiero tak spektakularna śmierć tylu osób potrafi sprawić, że naród jest jedną, spójną całością? Dlaczego na co dzień, Polacy znani są na świecie z tego, że sami siebie potrafią wykończyć, oszukać?

Sobotni spacer był więc bardzo kontrastowy. Radosne oznaki wiosny na przemian z oznakami żałoby... Refleksyjnie jakoś...