piątek, 3 sierpnia 2012

Pół roku...

Dawno nic nie napisałam... No cóż, to pewnie dlatego, że jestem mamą :D Ala codziennie absorbuje mój cały czas co najmniej do 21-szej. Później robię rzeczy, które zalegają od dłuższego czasu albo po prostu odpoczywam, czytając inne blogi czy grając w Simsy na fb :P

No ale! Alicja skończyła już pół roku! Jest już dzieckiem, które potrafi bardzo głośno się śmiać ale i dosadnie pokazać, że coś jej się nie podoba. Wpycha sobie stópki do buzi, sama trzyma butelkę i uczy się pić z kubeczka Doidy. Próbuje już sama siadać, chociaż bez podparcia przewraca się na boki. Kiedy ją podnoszę, prostuje nóżki i z miną zwycięzcy stoi wyprężona i zdaje się mówić 'patrz mamo jaka ja już jestem duża!' :-))) Posadzona na kolanach odpycha się jak tylko stópkami wyczuje podłoże, więc nie raz ręce mnie bolą od utrzymywania jej :D No i łapie i mooooocno ciągnie wszystko, co znajdzie się w zasięgu jej rączek (obrus na przykład). Słoiczkowe żarełko bardzo jej pasuje i wcina wszystko, co podsunę jej do buzi (oprócz potraw dyniowych i królika). Widać też po jej zachowaniu, że gdzieś tam, w czeluściach dziąseł zaczynają 'kiełkować' ząbki. Tarmosi dziąsłami wszystko, co wpadnie jej w ręce, ślini się jak buldog i budzi się w nocy z potrzebą przytulania. Oj nie jest już malutkim niemowlaczkiem, który tylko sobie leżał i uśmiechał się słodko kiedy się na nią popatrzyło.


Jednak do napisania dzisiejszego posta skłoniła mnie jedna istotna sprawa, która w związku z Międzynarodowym tygodniem karmienia piersią przewija się przez wiele blogów. Czarownica A. na swoim profilu na fb podrzuciła link do innego bloga Moniki, która w świetny sposób opisała jak wyglądają problemy emocjonalne związane z karmieniem. Niestety tzw. 'środowisko' wysyła mamom bardzo sprzeczne opinie. Szykanowane są zarówno matki, które karmią butelką ale też te, które 'mają czelność' karmić piersią w jakimś publicznym miejscu. Pokolenie naszych mam też nie za wiele wie na ten temat bo w czasach kiedy ja przyszłam na świat nikogo nie obchodziło jak będzie karmione dziecko. Moja mama na przykład nie karmiła piersią bo ja trafiłam do inkubatora i laktacja została zaburzona już na samym początku... Potem musiała walczyć o mleko w proszku bo przecież było na kartki! Pomagała jej koleżanka, która miała rodzinę w Niemczech i dostawała mleko w paczkach...

Ala jest karmiona metodą mieszaną. Niestety ja nie otrzymałam wsparcia ani w szpitalu, który obwieszony jest plakatami na temat karmienia piersią, ani od najbliższych. Kiedy martwiłam się, że mam za mało pokarmu położna zaproponowała, że mogą Alę dokarmić i tak się zaczęło. W domu też słyszałam 'daj jej butelkę bo po co ma tak ryczeć'. Koleżanka, która wiele mi pomogła i jestem jej za to bardzo wdzięczna, niestety w kwestii karmienia się nie spisała. Sama przestała karmić w czwartym miesiącu... Mimo to, wciąż walczę o moje karmienie. Ala dostaje mm dwa razy dziennie, przed spacerami. Koło 15-tej je słoiczkowy obiadek a poza tym dostaje pierś. Od urodzenia nie dostaje smoczka i kiedy potrzebuje uspokojenia czy bliskości przystawiam ją do piersi (to chyba lepsze niż kawałek silikonu, prawda? ;) ). Chociaż tyle mogę zrobić. Przed snem, jeden raz w nocy, rano i ze dwa razy w ciągu dnia cycusiamy sobie i opróżnia obie piersi do zera. Nie potrafi się tym najeść na dłużej ale cieszę się, że nie zrezygnowałam z cycusia.

Piszę to, bo może jakaś przyszła mama (a może nawet tata!), która to przeczyta, będzie wiedziała, że nie należy się poddawać. Jeżeli coś z karmieniem nie wychodzi to może warto popytać koleżanek, które karmią piersią, co i jak robią. Warto też zgłosić się do doradcy laktacyjnego albo położnej. Nie potępiam też mam, które karmią wyłącznie mm. Różne są w życiu sytuacje i różne poglądy. Każdy wybiera tak, jak mu pasuje albo jak sytuacja pozwala.

Niedługo wracam do pracy i karmienie Ali znowu ulegnie zmianie. W pracy, raz dziennie, będę odciągać pokarm, żeby utrzymać laktację na w miarę podobnym poziomie jak teraz. Ale sama ta sytuacja mnie przeraża... Zostawić ją na tyle godzin??? Z moją mamą, która sama jest przerażona tym faktem... Ale jakoś trzeba będzie to przeżyć bo żyć za coś trzeba. Jeszcze 'tylko' dwa lata i Ala pójdzie do przedszkola :D Jakoś to będzie bo być musi...

Na koniec tradycyjnie trochę fotek.

Blessed be! :)














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz